niedziela, 21 grudnia 2014

Black and white.

Tradycje to taka piękna rzecz. Do momentu, kiedy wiemy dlaczego tak właśnie się dzieje. Dlaczego w Wigilię jemy ryby? Bo jest post. Najczęstsza błędna odpowiedź. Post ma służyć umartwianiu więc wigilia Bożego Narodzenia bynajmniej temu nie powinna służyć. Także karp to tradycja. I to dość krótka jak na tradycje bo PRL-owska. Ichtys to ryba, więc chyba wszystko jasne. Symbol Chrystusa, dlatego jemy takową w Wigilię. A bigos? No też jadamy :)

Ale nie o jedzeniu dzisiaj. Kolędy i pastorałki! To jest piękna tradycja! Muzyczna jestem od małego. Nie tak jak dzieci po szkołach muzycznych ale bardziej niż ci, co tak jak ja do nich nie chodzili i w sumie na koncert do Filharmonii raz na rok chociażby, nie pójdą. Ja owszem, teatr to trochę inaczej, ale opera równie chętnie co koncert. Chociaż na te klasyczne wolałabym chodzić częściej ale jak płytą roku zostaje "Mamut", to czasem ciężko przejść na klasyczną stronę mocy.

Szczęście mam takie, że umuzykalnionych przyjaciół mam od małego. I kiedyś jak 3latka miałam to kolędowanie z przyjaciółmi królika się rozpoczęło. I tak co roku. Niestety dorastamy, dzieciaki chorują i z czasem nasze kolędowanie odeszło w niepamięć. Reaktywacja nastąpiła jakieś trzy lata temu, kiedy to ja już jakieś własne życie towarzyskie prowadzić rozpoczęłam. Więc na kolędowaniu obecna też nie byłam. "A będzie Adam? Nie bo "cośtam". A Misia? Nie bo "cośtam". Kaja? Chora." Tym sposobem omijałam te wydarzenia, no bo nie dość, że najstarsza to jeszcze nie ma być przyjaciół najbardziej zbliżonych wiekiem? W tym roku się zawzięłam i poszłam. Już wspominałam o płakaniu nad rozlanym mlekiem. Takie 4-letnie już dawno skisło więc nie ma nawet nad czym. A było na tyle magicznie i cudownie, że tylko się cieszyć. Obój, gitara, skrzypce, fortepian, saksofon, akordeon, trójkąt, klawesy, kastaniety, kielszki, szklanki i 18 różnych głosów. "Cicha Noc" w trzech językach, zagraniczne piosenki i piękne polskie kolędy z uwzględnieniem góralskich wersji. Gardło jeszcze dzisiaj leczę :) Zaczęliśmy od nadrabiania kilkuletnich zaległości. Toteż z córką gospodarzy zaaranżowałyśmy jazzowe śpiewanie do kotleta. Kaja jest po szkole muzycznej więc świetnie improwizowała, gdy ja usilnie starałam się utrzymać linię melodyczną :D Gdy dorośli się zreflektowali, po co w sumie się spotkaliśmy wspólnie cupneliśmy na kanapach i ziemii i się zaczęło! Szczękościsku od uśmiechania się dostałam. I tak przez trzy godziny. Perfekcja. Nawet jeśli muzyków w "domu" nie ma polecam gorąco takie kolędowanie-opłatkowanie, spotkanie ze znajomymi, kiedy indziej w ciągu roku mamy na to czas? A kiedy właśnie przychodzi taki czas kiedyśmy powinni takie spotkania organizować? W okresie przedświątecznym, świątecznym, poświątecznym!

Muszę się pochwalić, że takie kolędowanie to jedno ale nie na każde spóźniony, bo po koncercie, przychodzi Czarny Diament. Adam to taki przyjaciel do brojenia. Koleżanek jak byłam mała takich od dziecka co to rodzice się przyjaźnią, na święta się spotykają itd to miałam dwie. Reszta chłopacy. No i wyjazdy na narty, sylwestry, święta, imieniny, urodziny to takie trio było; ja, Misia i Adam. Z wiekiem coraz ciężej było utrzymać kontakt... no ale spotkałam mojego mistrza od zbrodni, ledwo się odezwałam to zamilkłam. Od małego rodzice bardzo go cisnęli z ćwiczeniami na fortepianie, chwała im za to... Gra niesamowicie. Niesłychanie, cudownie, z sercem, ma feeling, płynie to co gra z niego i 10 palców na pewno nie ujrzycie na klawiaturze :D zazdroszczę mu okropnie ale robi chłopak takie wrażenie, że gdyby nie był dla mnie jak kuzyn to skradłby moje serce dosłownie, bo skradł swoją grą i tak, to oczywiste. Jest ładne jedno słowo które doskonale opisuje jego grę "oszałamiający". Doskonałe określenie. Dalej nie mogę się pozbierać..

Idealny wieczór, tyle wspomnień, radości, miłości. Polecam gorąco :) a do pianina to mi głupio teraz usiąść :D no ale kolędy na rodzinne kolędowanie niestety trzeba poćwiczyć...

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz