czwartek, 20 grudnia 2012

Ostatni dzień szkoły, połowinki i maraton przedświąteczny...

To wszystko uważam za rozpoczęte, zakończone i w trakcie.
Zacznijmy od ostatniego dnia w szkole... Miało być makabrycznie skończyło się zadowalająco. Mam tylko nadzieję że JML nie ogranął jak bardzo byłam nieprzygotowana do prezentacji o "Medicaments ou produits naturelles" mais chce chociaż 4 bo 5 i tak w moim przypadku nic nie zmieni :) ulubiona religia zakończyła się jak zwykle czyli oceną na kredyt więc do soboty rana trzeba coś skonstruować ale mam nadzieję że przyjdzie na to wena. A angielski? Oprócz niezrozumienia dlaczego Alicja chciała odłożyć słoik z marmoladą nikogo nie zabijając spadając w króliczej norze nic się nie wydarzyło bo sytuacja taka sama jak na francuskim czy 4 czy 5 z essey i tak mam 4 na semestr... Chemia? lovely, nasza klasa jest śliczna... choinka cudowna. lampki w całej klasie nadają niesamowity nastrój, jutrzejsza wigilia będzie przecudowna! 
Zdjęcia prezentowe są w druku więc nie jest źle oprócz faktu że pan z ksera (dokładnie po drugiej stronie salonu) który ma wybujałe fantazje i cały czas dostaje upomnienia od szefowej na temat podrywania cały czas tam pracuje i już w życiu nie pojawię się tam sama... MAJA TO ZNAK DLA CIEBIE <3 a pan fotograf był bardzo niemiły i myślał że jestem osobą wszystko wiedzącą że mam miarkę w głowie i że tam pracuję. NICE... ważne że wszystko na jutro mam. Teraz muszę tylko szybko popakować prezenty. Jeszcze ten dla Blu też bo przychodzi wcześniej przed połowinkami zostawić rzeczy i bd się szykować OMG zawsze wtedy zamiast "5min" zajmuje nam to wieki ale sprawia dużo większą przyjemność i daje całkiem duże prawdopodobieństwo że pójdę w czymś ubrana a nie tak jak mówię od trzech dni że pójdę nago albo że nie mam się w co ubrać :) standardowo, przewidywalne oczywiście ponieważ wymarzona (na najbliższe dwa tygodnie bo potem znajdę kolejną wymarzoną :P) sukienka wisi w sklepie...
A propos ubrań w weekend mam master plan pościągać przepiękne zdjęcia sukienek które ostatnio powynajdywałam w internecie dla weny na Sylwestra. Nie tegorocznego, bo znowu ubiorę się w Rzymie "bez szału" bo nie ma po co, ale tak na przyszłość żeby wiedzieć co było IN. 
A jeszcze ważnym elementem dzisiejszego dnia był wf i pp ponieważ na wf'ie pani oznajmiła mi że kosza zdałam bo go umiem. Fajnie że ona wie takie rzeczy z czego ja nigdy nie jestem w stanie ogarnąć dwutaktu bo jest na DWA a ja zawsze mam w nogach takt na TRZY wynika to z ciągłego tańczenia w balecie walca no ewentualnie na CZTERY ale nie na DWA. Never ever. Więc to było super. A drugie super przemienne odbijanie piłki siatkowej z zapchanymi zatokami to coś co uwielbia każdy z nas więc pozwoliła mi odbijać tylko górne 20x i mam 6 <3 ona chyba mnie lubi. Z czego oczywiście energii mi nie brakowało więc sobie poserwowałam i koleżanka Mati prawie oberwała świąteczny prezent :D nie byłoby mi aż tak przykro ale słabe byłoby to na dalszą część dnia i mojego nastroju bo miałabym jeszcze bardziej wszystko gdzieś i bycie chamską byłoby mega prawdopodobne a to nie jest mój ulubiony stan... A na pp oglądałyśmy z Zu zdjęcia Mai na jej nowym telefonie(którego nie lubię ale cieszę się że nie zmieniłaś hasła słońce :*) co sprawiło nam ogromną radość i do momentu kiedy prof sie nie zorientowała była to duża dawka śmiechu i wszystkie najbardziej seksistowskie teksty przypadły nam do gustu <3 
Dobrze. Idę pakować prezenty. Mam nadzieję że obędzie się bez przypałów, i na b4rze i na miejscu... 
Jakieś foty? a no tak :)
z panem listonoszem
pustką na poczcie
dzisiejszą nudą na polskim
i ulubionym logiem VS 
i niech będzie trochę zimowych i imprezowych emocji <3





 awww like Balmain <3

 aha no tak niby dzisiaj 20.12 więc jutro koniec świata WIĘC to zdjęcie jest idealne :) mi dwa razy nie trzeba powtarzać "so dance dance like it's the last last night of your life life..." będzie pięknie <3 Frizzante I'm coming! 







Luuuuuv.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz