niedziela, 17 lutego 2013

Rome_part2

Idylla to raczej wiejska, ale nasza była wielkomiejska a do tego rzymska :) jej. suchar. ale taka była rzeczywistość 29 XII.


Spędziliśmy go niby leniwie, ale jednak jakby zrobić listę co się wydarzyło, najkrótsza by ona nie była. Zaczęliśmy od
porannego śniadanka u sióstr czyt. cztery ciasteczka i herbatka/kakałko do wyboru, potem spacerkiem do kościoła, tam poranna modlitwa i później spotkania w grupach. Modlitwa była w sześciu językach: włoskim, angielskim, rosyjskim, polskim, portugalskim i węgierskim. Wyjątkowa atmosfera. Nie ta sama "klimatyczna" jak na naszym wzgórzu św. Wojciecha, ale w tym samym duchu. Było fantastycznie. 
Poznając się coraz bardziej na rzymskim sposobie organizacji, moja grupa w składzie 6 Portugalczyków, 3 Polaków i jednej Węgierki zamieniła się w 100% PL, za co mam komu dziękować :)) Był Poznań i Częstochowa :) ks. Jacek fantastyczny człowiek. Tak jak my zwerbowaliśmy swoich rówieśników tak on swoich podopiecznych do wyjazdu. Mieszkaliśmy razem u sióstr, ks.Jacek odprawiał poranne msze, ale nie było sposobności do bliższego poznania a dzięki niemu miałyśmy łazienkę więcej :P(dziewczyny miały "swoją" przy pokoju, a na korytarzu była tylko jedna...). Zagadnieniem na ten dzień było: gdzie postrzegam siebie samą/samego na drodze wiary? czy pomaga mi ona w znajdowaniu odpowiedzi na ważne życiowe pytania? Byliśmy co do tego zgodni wszyscy, że jesteśmy na początku drogi i skoro trwamy w Chrystusie, tak wszystkie odpowiedzi w Nim znajdujemy. Ach ta polska solidarność :) oczywiście jest nam ciężko przyjąć niektóre założenia no ale... tak się rozgadaliśmy że nic nie udało nam się więcej zobaczyć(jedynie góry ^_^ nasza parafia była w dzielnicy, która była na wzgórzu i w oddali było je widać, niesamowity widok), spacerkiem po dzielnicy do metra 


 


i potem istna pielgrzymka po jedzenie :)
 
 pierwszy raz jedzenie w plenerze, nie mogłam sobie wyobrazić jak oni to wymyślą. Udało im się super. Kolejka była zatrważająca ale staliśmy w niej może z 20min. Jeszcze w takim towarzystwie zleciało bardzo szybko :)
 Znaleźliśmy się z ekipą DM i razem zjedliśmy obiadek czyli lasagne, ale szpinakową. Trochę smakowała i pachniała styropianowymi kartonami w których ją trzymali ale dobrze było zjeść coś konkretnego.

Plan działania był następujący: idziemy na plac św.Piotra, zwiedzamy Bazylikę, book'ujemy dobre miejsca przed Bazyliką na spotkanie z Benedyktem. Docieramy i cały plan poszedł w drugą str. Plac był zamknięty z powodu spotkania z Papieżem i Bazylika tym samym też. 


Udało nam się to, że naturalnym sposobem byliśmy na początku kolejki do wejścia na plac na spotkanie <3 


ok 15:30 byliśmy na placu ok 16:30 mieliśmy zajęte miejsca w 10 rzędzie od papieża <3 

 

czekaliśmy na DM którzy z ekipą ze swojej parafii postanowili zrobić programową Pielgrzymkę-odwiedzanie kościołów w zabytkowej części miasta, ale gdyby nie my, staliby w tłumie dalekodaleko od papieża :) a żeby ich wpuściła Żandarmeria mówiłam w czterech językach :D ale się udało i wszyscy razem czekaliśmy :) 
Modlitwa była oczywiście w duchu z Taize ale zamiast medytacji brata Aloisa przemówił papież. Po polsku powiedział dla mnie dość istotne słowa, myślę, że powinny być one dla każdego ważne: 
Drodzy młodzi przyjaciele, Chrystus nie odciąga was od świata. On was posyła tam, gdzie przygasa światło, abyście je nieśli innym. Tak, jesteście powołani, abyście byli małymi kagankami dla tych, którzy was otaczają. Dzięki waszej trosce o bardziej równomierny podział dóbr ziemskich, dzięki waszemu zaangażowaniu na rzecz sprawiedliwości i nowej solidarności między ludźmi pomożecie tym, którzy są wokół was, lepiej zrozumieć, że Ewangelia prowadzi nas zarazem ku Bogu i ku innym.
następnie dodał:
Przez waszą wiarę przyczynicie się do wzrostu nadziei na ziemi 
czego nam tak naprawdę teraz brakuje...
Cudowny był klimat spotkania. Wielka Bazylika, tłum ludzi słuchający tych samych słów i chcący naprawdę coś zrobić ze swoim życiem... Tak to była cudowna chwila.
 
i jeszcze wszyscy śpiewaliśmy Veni Sancte Spiritus... Przyjdź Duchu Święty. Magicznie


Następnie z burczącymi brzuchami poszliśmy na pizzę, która nie była jakoś specjalnie dobra ale nie to się liczyło :) szukaliśmy najbliższej stacji metra to po angielsku to po włosku to po francusku, aż udało się nam i spokojnie wróciliśmy do domów :)

Od razu opiszę trzeci dzień bo był dość zwariowany. Aha. przypomniało mi się jeszcze coś. Popołudniami były spotkania tematyczne. 2 dnia wypadły z powodu spotkania z papieżem, ale normalnie były: od muzycznej prezentacji "Boskiej komedii" Dantego przez refleksje biblijne animowane przez jednego z braci z Taize po zwiedzanie Muzeów Watykańskich czy Katakumb. Te dwa ostatnie były biletowane, trzeba sobie wyobrazić, że kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi chcących dostać bilet to nie lada wyzwanie... Bracholom z DM udało się dostać bilety, jeden dla każdego... ale :) Adam nie wiem jak mu się to udało, ale udało zdobył jeszcze jeden i przypadł on dla mnie :) straaaasznie się ucieszyłam bo to naprawdę graniczyło z cudem :) więc w niedzielę 30 XII po mszy w kościele popędziłam na Circo Massimo gdzie był wydawany obiad i bilety zarazem. Tym razem chciałam 11 biletów do Katakumb :D taaaak :) nie dość że ludzie pchali się strasznie, po jakimś czasie zaczęli mdleć to później oznajmiono, że będą rozdawane po obiedzie. co znaczy po obiedzie to chyba wiedzieli tylko sami organizatorzy :P cóż. nie udało mi się dostać ani jednego biletu, nie mam takiego skilla jak Adam, ale powiedzmy, że widok pustego Circo mi to wynagrodził :P 






 Po obiadku z DM popędziliśmy do Muzeów i skilla w stawaniu w kolejkach mamy więc postaliśmy z 30min i już byliśmy w środku.
Samo muzeum, przepraszam jeśli jacyś znawcy poczują się urażeni, ale nie zrobiło na mnie większego wrażenia, natomiast pomieszczenia muzealne... ogromne wrażenie wywarły. Cudowne sklepienia, kolory, kunszt wykonania.







Przepiękne. Na koniec wchodziło się do Kaplicy Sekstyńskiej. Klimat niesamowity. Jak sobie teraz myślę, że byłam w miejscu, w którym będą wybierali za miesiąc papieża, to mam ciarki na plecach :) wtedy myślałam, tutaj Karol Wojtyła został papieżem polakiem. Naprawdę niesamowite uczucie. Jeszcze kanony Taize. Magiczna atmosfera. Co do fresków Michała Anioła, cudny Sąd Ostateczny, kolory, linia, symbolika, ale sklepienie trochę gorsze zrobiło na mnie wrażenie. "Stworzenie Adama", może że tyle razy już widziane nie było zaskakujące, ale symbolika naprawdę mnie urzekła... Tak diabeł tkwi w szczególe :P mała dygresyjka co do "Sądu...":
Papież Paweł IV zażądał zniszczenia dzieła, uznając je za nieprzyzwoite. Po namowach, zgodził się na zamalowanie intymnych fragmentów. Zgodnie z postanowieniem soboru trydenckiego, uczeń Michała Anioła Daniele da Volterra wprowadził poprawki na miesiąc przed śmiercią Michała Anioła (przez to został nazwany "majtkarzem")."
Taaak...

 a na koniec takieee schody że jakieś jabłuszko i do połowy dałoby się fajne zjechać :)
No dobrze. Po wyjściu z Kaplicy i Muzeów było już ciemno... W drodze do Basilica di Santa Maria degli Angeli e dei Martini czyli Matki Bożej Anielskiej i Męczenników, postanowiliśmy zobaczyć Fontannę di Tevi. Brak mi słów na opisanie jaka jest piękna wieczorem... więc może zdjecia :)

To był dość przełomowy moment bo wtedy ja: Mc-przewodnik, się zgubiłam :D no ale cóż. Spóźnieni dotarliśmy do Bazyliki która wyglądała tak niepozornie, że hoho a w środku różowy marmur i te sprawy... 

 

Po modlitwie, oczywiście nie mogło być normalnie tzn. wrócić do domu o normalnej porze albo chociaż na ciszę nocną o 22 tylko zabrałam z Kacprem DM na Plac Wenecki, zrobiliśmy tam małą sesję zdjęciową, założyłam się z Marcinem, i jeszcze poszliśmy pod Coloseo ;) nie wiem dlaczego się na to zgodziłam :P ale było nieziemsko miło i super! :) wróciliśmy ok 23... cała poddenerwowana czy nas siostry wpuszczą ale się udało :)
 

Późnym wieczorem dwa kolejne dni :)
xoxo
Mc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz