środa, 13 maja 2015

Orientalnie.

Na dzień przed egzekucją, druga matura z chemii w mojej naukowej karierze już ostrzy kły na moją skarbnicę wiedzy, postanowiłam napisać kilka słów pozytywnych już na samą myśl.

Indie są dla mnie niesamowitą zagadką, inspiracją i największym marzeniem. Indie są dla mnie największym wyzwaniem, dla mojej duszy.

Wyzwania nas wzmacniają.

Wyzwaniem dla mnie było ukończenie szkoły baletowej, wyzwaniem dla mnie jest dostanie się na studia medyczne albo takie które pomogą mi w przyszłości spełniać się zawodowo, wyzwaniem dla mnie będzie założyć rodzinę.

Wymienione wyżej wyzwania są inne niż to o poznaniu półwyspu indyjskiego.

Jestem przekonana, że byłaby to podróż o bardzo egoistycznym charakterze. Tylko dla spełnienia mojej odwiecznej ciekawości.

Możemy bardzo śmiało określić tą ciekawość. Moja mała fascynacja Indiami rozpoczęła się w 3 klasie podstawówki jak obejrzałam pierwszy bollywood (nawet na balik miałam specjalnie uszyte przez moją ciocię sari). Nie zaprzeczę, że mało komu ten gatunek filmu się podoba i przyznam, że jedną nogą stoję po tej stronie. Jednak nie jestem w stanie oprzeć się fascynacji kolorami, uśmiechem, radością, przepychem i pozytywnymi wibracjami płynącymi z tych opowieści. Jeżeli chodzi o ckliwe historie miłosne znacznie bardziej lubię te hollywoodzkie historyjki, niż trzy godzinne męczarnie.

Jednak od momentu kiedy byłam, mniej lub bardziej ale byłam, świadoma swoich wyborów i kolor czerwony stał się moim ulubionym, następnie dołączyła do tego ultramaryna i amarant to pomarańczu nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu. Właśnie te kolory najczęściej można zobaczyć w indyjskich produkcjach. Niesamowita harmonia między uśmiechami na twarzach ludzi tam mieszkających a tańcem. Nie mogłabym nie wspomnieć o tańcu.

Myślę, że to właśnie taniec najbardziej zaprzyjaźnił mnie z pomysłem odkrywania Indii.
Dla mnie najbliższa jest idea tańca przez który wyrażamy siebie. Jesteśmy smutni, jesteśmy szczęśliwi, radośni, zdesperowani, przytłoczeni, jesteśmy w stanie wyrazić to ruchem. Taki właśnie jest bollydance. Nigdy nie będę potrafiła tak tańczyć, nawet ciężko jest mi siebie wyobrazić w tych ruchach ale idea i filozofia ruchów zachwyca mnie niesamowicie. Może oglądaliście "Życie Pi", w tym filmie scena z tańcem niezwykle mnie cieszy. Nauczycielka zwraca się w niej do dziewcząt, że jeżeli się nie skupią, nie zaangażują nie wyrażą prawdziwie głębokiej miłości do Boga. Każdy ruch wyraża jakąś myśl i jest formą modlitwy. Osobiście nic bardziej by mnie nie usatysfakcjonowało, jak to że robiąc to co w życiu cenię i kocham najbardziej miałoby być czysto na Bożą chwałę. Piękne w swej prostocie i niezwykłe w formie.

A jakbyśmy mieli się szybko odbić i popatrzeć na np. weselny taniec w filmie "Drugi hotel Marigold" to życzyłabym sobie, żeby mój przyszły mąż się nie wstydził i okiełznał również moje zawstydzenie pomysłem jakiegoś super zbiorowego tańca <3 (mam tutaj jeszcze milion myśli na ten temat ale chyba ich nie ogarnę tak mi się to marzy ;))

"Drugi hotel Marigold" zainspirował mnie do napisania tych bredni. Miałam okazję dzisiaj zawitać do niewielkiej sali kinowej, która była, jak na środek tygodnia i seans, pełna. Średnia wieku 60+. Ja oczywiście single ladie, takie chodzenie do kina kultywuje od lat, z notesikiem nierzadko. Usiadłam i wiedziałam, że film bardzo mi się spodoba.
Pierwsza część podobała mi się ale nie zaparła tchu tak ja druga. Jeżeli ktoś nie lubi tego typu filmów to i tak zachęcam do obejrzenia, gdy ma się dobry humor ale niepodrażniony ironią. Czysta głowa, pozytywnie nastawiona, wtedy film się przetrawi.
Kilka cytatów które mi się dzisiaj bardzo spodobały:

"A gdzie jest twój ojciec"
"Rozsypany w świętej rzece"
"Bardzo mi przykro"
"Wreszcie zaznał spokoju, którego skąpiła mu moja matka za życia"

"Dlaczego ja ci się zwierzam?"   -   zapytała M. od 007
"Bo jestem starsza i mądrzejsza"   - odpowiedziała jej profesor McGonagall
"O 19 dni!"
"To tyle ile trwa cały żywot osy"

"Douglas ma znaczną przewagę nad Danielem. On istnieje"

"Jak nie kiedyś, to teraz"

Tak, przyznaję popłakałam się na filmie ale dzisiaj miałam słabszy dzień, i tak płakałam jak wszyscy razem się dobrze bawili na weselu, ze wzruszenia tak jak płakałam na półmaratonie, z tego samego powodu (o tym jeszcze napiszę! niebawem).

Dlaczego wyzwaniem dla mojej duszy są Indie? Od zawsze staram się ją uspokoić, jest ona bardzo chaotyczna a z drugiej strony nie wytrzymuje presji, potrafi siedzieć cicho i wariować jak najęta. Myślę, że takie są Indie, miasta są głośne, kolorowe, pełne niesamowitych zapachów, a z drugiej strony krowy na pasie startowym nakazujące nawracanie lądującym samolotom. Harmonia i nieład. Piękno i brud. Myślę jednak, że króluje tam radość i wiara, że wraz ze wschodem słońca wszystko zaczyna się od nowa, i ten codzienny początek jest diamentem w życiu każdego żyjącego tam człowieka, który przez wewnętrzną radość i siłę może przenosić góry i spełniać marzenia, a jak mu się nie uda to na starość powie "Jak nie kiedyś, to teraz" nigdy nie tracąc nadziei w to, że ma szanse na prawdziwie szczęśliwe życie.

Tak, jestem wielką fanką francuskiej klasyki, jednak również uwielbiam indyjski przepych, jakkolwiek nie ma możliwości aby to połączyć :)

M.





źródło:
www.niebianskie-podroze.pl
peron4.pl
www.globtroter.pl
www.all-about-india.com
fdb.pl
cydienne.digart.pl